z2 bieniasz,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Maciej Bieniasz
Anio³y bia³e i czarne
W POSZUKIWANIU RÓDE£ JÊZYKA SZTUKI
Sztuka kszta³tuje cz³owieka, a cz³owiek sztukê. To stara prawda. Jeli
jednak uwa¿niej przypatrzymy siê historii, rodek ciê¿koci tego uk³adu prze-
sunie siê w stronê cz³owieka. Jaki bowiem jest twórca, jakie spo³eczeñstwo
i najszerzej rozumiane jego potrzeby, taki jest obraz wspó³czesnej mu sztuki.
Sztuka tzw. spo³eczeñstw pierwotnych, sztuka epoki paleolitu, znana
nam dzisiaj z jaskiñ Lascaux, Altamiry, Vézelay czy stanowisk archeologicz-
nych z terenu ca³ego naszego kontynentu od Pirenejów a¿ po Ural, nie by³a
sztuk¹ w dzisiejszym rozumieniu tego s³owa. Nie towarzyszy³a ¿yciu, nie
ozdabia³a go, lecz przenika³a. By³a religi¹ i reporta¿em, historyczn¹ kronik¹
i filozofi¹, magiczn¹ gwarancj¹ skutecznoci podstawowych i dzisiaj zabie-
gów wokó³ zdobycia po¿ywienia, w koñcu zupe³nie ju¿ poza ówczesny-
mi kategoriami egzystencji tak¿e monumentalnym ciennym malarstwem
figuralnym czy kameraln¹ rzeb¹. Tak¹ przynajmniej widzimy j¹ dzisiaj, tak
odczytujemy jej pozosta³oci odnajduj¹c liczne analogie ze sztuk¹ wspó³czes-
nych nam drobnych spo³ecznoci myliwych-koczowników, ¿yj¹cych na
obrze¿ach terenów tzw. cywilizowanych pañstw po³udniowej Ameryki, Azji
pó³nocnej czy Australii.
Podobnie metafizyczny wymiar zyskiwa³a twórczoæ artystyczna wszê-
dzie tam, gdzie mocne, nadrzêdne w stosunku do jednostki choæ jedno-
czenie jej s³u¿¹ce wartoci w sposób trwa³y ³¹czy³y spo³eczeñstwa i o¿y-
wia³y sztukê wielkich religii: chrzecijañstwa, islamu, w pewien sposób sys-
temów hinduistycznych czy buddyzmu. Jeli ta równowaga nadrzêdnoci
i s³u¿ebnoci zosta³a zachwiana b¹d wskutek wewnêtrznych rozwojowych
anomalii, b¹d zewnêtrznych zagro¿eñ sztuka traci³a oddech.
Maciej Bieniasz
9
Tak przed trzema z gór¹ tysi¹cleciami lat prawo z Synaju a jeszcze
mocniej póniejsza jego interpretacja skrêpowa³o, z obawy ba³wochwal-
stwa, sztuki plastyczne biblijnych nomadów (inna rzecz, ¿e skumulowana
tymi zakazami energia znalaz³a ujcie w twórczoci literackiej). Taki kryzys
u progu czasów nowo¿ytnych przesz³a sztuka chrzecijañskiej Europy; kry-
zys, którego skutki dodaæ nale¿y trwaj¹ po dzieñ dzisiejszy. W koñcu
analogiczne prawid³owoci ujawniaj¹ siê wspó³czenie np. w porównaniu
losów rewolucyjnej sztuki dziewiêtnastowiecznego Meksyku czy podob-
nej w swych pozaartystycznych za³o¿eniach rewolucyjnej sztuki Rosji ra-
dzieckiej. Losy jednej i drugiej ukszta³towa³ stopieñ zaufania do twórców
i odbiorców przekazów artystycznych.
Uwiadomienie sobie autonomicznoci tzw. zagadnieñ artystycznych jest
zjawiskiem stosunkowo m³odym. Genezy szukaæ mo¿emy co prawda ju¿
w odleg³ej przesz³oci czym bowiem innym jest ujêty w kanon liczbowy
idea³ piêkna w rzebie czy architekturze klasycznej Grecji? Jednak¿e piêkno to
by³o tylko jednym z elementów triady, tworz¹c wraz z dobrem i prawd¹
wartoæ najwy¿sz¹ sprawiedliwoæ. By³o wiêc piêkno raczej przejawem
nadrzêdnego wobec niego bóstwa, ni¿ samo uzyskaæ mog³o niezale¿ny nimb
boskoci. Mo¿liwoæ takiej herezji musia³a byæ jednak nie tylko teoretyczna,
skoro w idealnym pañstwie Platona brak³o miejsca dla artystów.
Zasadnicze wartoci o¿ywiaj¹ce wiat sztuki le¿a³y z regu³y poza ni¹
sam¹. Zmiana tych wartoci nieuchronnie prowadzi³a do zamierania jedne-
go stylu czy jednej epoki i przejcia w nastêpn¹. Okresy wewnêtrznie rozbite,
pozbawione tych wartoci wspólnych, nie wytworzy³y bo wytworzyæ nie
mog³y w³asnego stylowego oblicza. Zabrak³o odpowiednio wysokiej tem-
peratury by dawne formy przetopiæ w nowe. Spêka³y wiêc one w drobne
okruchy, z których jak z kamyków mozaiki sk³óceni nastêpcy z³o¿yæ
usi³owali w³asne ca³oci. Ten eklektyczny obraz nowych, s³abych jeszcze
kierunków charakterystyczny jest dla przejciowych okresów w sztuce.
Nie zawsze kryæ on musi równie nieoryginalne myli. Dopóki jednak nie
narodz¹ siê formy nowe, nie powstanie nowy, odpowiadaj¹cy nowym war-
tociom jêzyk nowej sztuki, z koniecznoci siêgamy po rodki dotychczaso-
wego jêzyka, zmieniaj¹c tylko ich znaczenie. Jêzyk sztuki przestaje wiêc ju¿
byæ jêzykiem wspólnym; jest to jego jedyna choæ paradoksalna szansa
dalszej egzystencji.
10
Wyk³ady
Trudne, nieustanne formowanie siê od nowa tego jêzyka jest zjawi-
skiem, pojawiaj¹cym siê nie tylko na progu nowych epok czy okresów.
Ujawnia siê ono tak¿e w okresie formowania indywidualnej drogi twórczej
ka¿dego z nas, okrelania w³asnej wewnêtrznej postawy. Badamy wów-
czas przejmowany baga¿ kulturowy, okrelamy jego przydatnoæ dla swych
potrzeb i celów, porównujemy stoj¹ce za nim wartoci z w³asnymi. I zale¿-
nie od wyniku tej konfrontacji, b¹d przyjmujemy z drobnymi tylko uzupe³-
nieniami to bezporednie dziedzictwo, b¹d dokonujemy istotnych zmian
jêzyka sztuki, szukaj¹c bardziej wspó³czesnych form wyrazu dla zacho-
wanych wartoci lub zachowywane formy obdarzaj¹c nowymi znacze-
niami. Niniejszy tekst jest prób¹ reflekcji nad zasadnoci¹ i ramami tych
przekszta³ceñ.
Wartoci le¿¹ce u podstaw choæ poza bezporednim terenem sztu-
ki domagaj¹ siê uzewnêtrznienia; to co okrelamy mianem dzie³a sztuki
nader czêsto usi³uje zawrzeæ w sobie mo¿liwie pe³n¹ manifestacjê tych po-
zaartystycznych wartoci. Nie jest to jednak proces prosty, a jego realizacja
w znacznej mierze okazuje siê niemo¿liwa. Dzie³o sztuki jest wiêc tyle¿ samo
ukazaniem tych wartoci, co zmaterializowanym dowodem walki o nie.
Motorem wysi³ku twórczego okazuje siê nieunikniona, lecz i nieaprobowana
ró¿nica miêdzy zamys³em a realizacj¹.
Problem wzajemnej relacji wartoci i prezentuj¹cego j¹ symbolu, a tak¿e
próba znalezienia w obrêbie ukszta³towanego ju¿ wyranie jêzyka symboli
miejsca na ich osobist¹ interpretacjê w sposób szczególnie wyrazisty rysuje
siê w³anie w malarstwie Jacka Malczewskiego. Pragnê powiêciæ nieco
uwagi jego anio³om, dope³niaj¹c to omówienie paraleln¹ postaci¹ diab³a
w twórczoci Micha³a Bu³hakowa. Wydaje siê, ¿e ró¿nica warsztatu malarza
i pisarza nie powinna przysporzyæ szczególnych utrudnieñ, ani te¿ stwo-
rzyæ okazji do nieporozumieñ. Wrêcz przeciwnie, tym wyraziciej zaryso-
waæ siê powinny charakterystyczne cechy postaw wewnêtrznych i p³yn¹ce
z nich pozawarsztatowe inspiracje. Wypreparowanie ich z ciemnego ob³o-
ku, kryj¹cego pocz¹tki aktu twórczego jest przyznajê zabiegiem nieco
sztucznym i ryzykownym
1
. Grozi k³amstwem mimowolnych uproszczeñ,
a mo¿e i pokus¹ interpretacji o kierunku z góry przes¹dzonym. wiado-
moæ takiego zagro¿enia nie powinna jednak zniechêciæ nas do podjêcia
zamierzonej analizy.
Maciej Bieniasz
11
DLACZEGO MALCZEWSKI I BU£HAKOW?
Porównywaæ mo¿na ze sob¹ niemal wszystko. Ale dlaczego wybór obj¹³
akurat twórczoæ Malczewskiego i Bu³hakowa? Czy postacie diab³a i anio³a
nie rysowa³y siê bardziej wyrazicie np. w sztuce pe³nego redniowiecza czy
baroku, b¹d w literaturze romantycznej? Nie sposób tutaj nie odpowiedzieæ
twierdz¹co. Ze wzglêdów praktycznych interesuje nas jednak przede
wszystkim chwila obecna sztuki, za wybrani twórcy szczególnie dobrze
odpowiadaj¹ na niejedno ze stawianych przez ni¹ pytañ. Sw¹ obecnoci¹
zaledwie na progu dzisiejszego dnia zapewniaj¹ istnienie koniecznego,
minimalnego dystansu, nie trac¹c bezporedniego kontaktu z problemami
wype³niaj¹cymi nasz czas.
Przy tym, zarówno wzajemne podobieñstwa jak i ró¿nice tak autorów,
jak ich twórczoci s¹ szczególnie wymowne.
W obu przypadkach twórczoæ ta wyrasta ze wspólnej chrzecijañskiej tra-
dycji kultury europejskiej. Tradycja ta zyska³a zreszt¹ dodatkowe pog³êbienie
tak w przypadku malarza tercjarza franciszkanów, jak i pisarza syna pra-
wos³awnego teologa. Twórczoæ obu ros³a na przeci¹gach dziejowych. Jacek
Malczewski dobiega³ zaledwie dziewiêciu lat gdy przez ziemie Polski przesz³o
powstanie styczniowe, jako szeædziesiêcioletni, w pe³ni twórczych si³ mê¿czy-
zna wita³ z dawna oczekiwan¹ niepodleg³oæ Ojczyzny
2
. M³odoæ urodzonego
w roku 1891 Micha³a Bu³hakowa naznaczona jest wydarzeniami dziewiêæset
pi¹tego roku, pierwsz¹ wojn¹ wiatow¹, rewolucj¹ i jej nastêpstwami
3
. Tak wiêc
przez trzydzieci z gór¹ lat wspólnie s³uchali tykania zegara historii, choæ na
tarczê jego spogl¹dali z innych stron, z innymi te¿ zapewne nadziejami. Oba
te czynniki tak tradycja kulturowa jak i tradycja rodzinna w mocnym
stopniu wp³ynê³y na ostateczny kszta³t ich dzie³a, leg³y u podstaw powstania
nowej, twórczo samowolnej interpretacji klasycznej ikonografii. Twórczoæ
ich by³a przy tym czu³ym barometrem nastrojów w³asnych spo³ecznoci, nie
usi³owa³a wt³oczyæ wspó³czesnej rzeczywistoci w sztywne ramy teologicznej
ortodoksji. Zdobyta formacja intelektualna wzbrania³a im zapewne doko-
nywania przekszta³ceñ na zasadzie zupe³nej dowolnoci; st¹d obaj siêgnêli
po stwarzaj¹ce potrzebne alibi dope³niaj¹ce w¹tki równoleg³ych tradycji:
Malczewski po mitologie pogañskiego antyku
4
, Bu³hakow po tradycje gnozy
(prowadz¹ce niektórych analizuj¹cych jego powieæ krytyków a¿ na szlak
ukrytej symboliki masoñskiej
5
.
12
Wyk³ady
Zasadniczo ró¿ni¹ siê losy ich twórczoci. M³ody Malczewski, realizu-
j¹cy, wbrew oporom tak powa¿nego autorytetu jak jego mistrz Matejko, w³a-
sn¹ koncepcjê studiów artystycznych (m.in. liczne podró¿e po Europie, wy-
jazd do Azji Mniejszej) kroczy od sukcesu do sukcesu: wystawy, licz¹ce siê
zakupy muzealne, medale na wystawach sztuki w Berlinie, Monachium,
Poznaniu, nagrody (m.in. szeciokrotnie przyznana przez PAU nagroda fun-
dacji P. Barczewskiego), odpowiedzialne stanowiska w krakowskiej Szkole
(potem Akademii) Sztuk Piêknych, ekspozycje jubileuszowe, w koñcu order
Polonia Restituta, a po mierci miejsce w Grobach Zas³u¿onych na Ska³ce.
Rozwijaj¹ce siê z równ¹ konsekwencj¹ jego dzie³o nie tylko dostrzegane by³o
przez wspó³czesnych, lecz wspó³tworzy³o szczególnie wa¿k¹, szerok¹ for-
macjê naszej kultury
6
. Micha³ Bu³hakow, absolwent wydzia³u medycyny
uniwersytetu kijowskiego, z literatur¹ zwi¹za³ siê dopiero w wieku dwu-
dziestu omiu lat. Utworów jego nie drukowano, sztuki zdejmowane by³y
ze sceny; za ¿ycia pisarza ukaza³a siê tylko jedna ksi¹¿ka niewielki zbiór
opowiadañ satyrycznych
Diaboliada
7
. W skierowanym do w³adz pañstwo-
wych w 1930 roku licie Bu³hakow stwierdza: [] doliczy³em siê w prasie
radzieckiej 301 g³osów o mnie w ci¹gu dziesiêciu lat mej literackiej dzia³al-
noci. Z tego 3 by³y pochwalne a 298 napastliwych i l¿¹cych. Tych 298 g³o-
sów stanowi zwierciadlane odbicie mojego pisarskiego ¿ywota
8
. G³ówne
dzie³o jego ¿ycia, pisana przez 13 ostatnich lat powieæ
Mistrz i
Ma³gorzata
dopiero w przesz³o æwieræ wieku po mierci autora doczeka³a siê publikacji
w literackim periodyku. Bu³hakow zmar³ w wieku 49 lat w wyniku nisz-
cz¹cej go od wielu lat choroby; na rok przedtem straci³ wzrok. Dopiero mieræ
odda³a mu symboliczn¹ sprawiedliwoæ: cia³o z³o¿ono o kila zaledwie kro-
ków od grobów Gogola i Czechowa
9
.
Nie tylko losy ¿ycia i losy twórczoci malarza i pisarza tak wyranie
ró¿ni¹ siê miêdzy sob¹. Zgo³a odmienny jest te¿ klimat utworów obu artystów.
Atmosfera zaprawionej melancholi¹ nadziei, a czêciej jeszcze nie pozbawionej
nadziei melancholii przenika wszystkie niemal p³ótna Malczewskiego, bez
wzglêdu na ich poszczególne w¹tki literackie
10
. Powa¿ny, niekiedy wrêcz
pompatyczny nastrój obrazów wielkiego radomianina, zwi¹zany wewnêtrznie
z niekoñcz¹cymi siê seriami narcystycznych autoportretów
11
jest biegunowo
przeciwny bu³hakowskiej grotesce. Ta ostatnia jednak swymi rozmiarami
i ciê¿arem dotykanych problemów nieoczekiwanie nabiera szczególnie
Maciej Bieniasz
13
[ Pobierz całość w formacie PDF ]